O tej książce usłyszałam w podcaście Więcej niż edukacja. Miałam szczęście, ponieważ zarówno ,,Zamień chemię na jedzenie" jak i ,,Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy" były dostępne w pobliskiej bibliotece. Już na drugi dzień zatopiłam się w lekturze. Co kilka stron przerywałam czytanie i biegłam do kuchni sprawdzić skład zakupionych przeze mnie produktów.
Julita Bator, autorka tych obu książek zainteresowała się zdrowym jedzeniem, gdyż jej dzieci bardzo chorowały. Metodą prób i błędów oraz wnikliwej obserwacji doszła do wniosku, że problem tkwi w pożywieniu, które choć z definicji zdrowe, ma w sobie sporą ilość chemii. Sama godzinami analizowała skład produktów na sklepowych półkach, po czym wybierała ten bez szkodliwych dodatków, a jeśli takiego nie znalazła zastanawiała się jak może go sama przyrządzić. Często zadaje pytanie jak bez tego produktu radzili sobie nasi dziadkowie; czy rzeczywiście ten składnik jest niezbędny do życia? Autorka nie proponuje jakiejś konkretnej diety, co dla mnie jest wielką zaletą. W zamian uczy wybierać pełnowartościowe produkty bez sztucznych dodatków. Jemy to, co lubimy, byle z pewnego źródła. Dotychczas myślałam, że odżywiam się w miarę zdrowo, ale i tak znalazło się coś do poprawki. Najtrudniej jest mi się rozstać z batonami, próbowałam już kilka razy. Odkąd przeczytałam tę książkę (około miesiąc :)) nie jem ich. Świadomość co może się tam kryć jest mocniejsza od zachcianki, którą rekompensuję zwykłym kakaem (niegranulowanym).
W książce znajdziemy ciekawe dodatki pomocne w rozszyfrowaniu składu na opakowaniu np. tabela z wyjaśnieniami symboli i informacją na co mogą szkodzić. W wyborze świeżych warzyw sezonowych pomoże nam tabela z wypisanymi miesiącami wzrostu danego gatunku. Na zakończenie każdego rozdziału znajdziemy kilka podstawowych przepisów na własny zamiennik niezdrowych produktów.
Julita Bator nie koloryzuje, zdaje sobie sprawę jak trudno przekonać dziecko, że cola i chipsy nie są niezbędne do życia. Z humorem opisuje swoje podejście do tematu. Niestety aby znaleźć jedzenie bez chemii trzeba zadać sobie trud, ale gdy już przetrze się szlaki i wyrobi dobre nawyki nie jest tak strasznie jak się na początku wydaje. Zdarza się, że jedzenie bez groźnych dodatków jest trochę droższe, ale za to oszczędzamy na lekach. Zauważyłam też, że szybciej najadam się produktami bez chemii, więc nie muszę ich kupować tak dużo jak zwykłego jedzenia. Koleżanka poleciła mi regionalny sklep Świeże na talerze, w którym składam zamówienie na świeże produkty (niektóre z nich są produkowane dopiero po złożeniu zamówienia) bez zbędnych dodatków później już tylko czekam na kuriera.
Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy.
To druga książka Julity Bator, w której zamieszcza przepisy na zdrowe dania. Przy liście produktów podaje informacje jakich substancji lepiej unikać. Większość przepisów jest trochę pracochłonna, więc u nas na pierwszy ogień poszły szybkie i łatwe przekąski i słodycze.
Książkę miałam z biblioteki, ale chyba ją sobie kupię, gdyż proponowane potrawy są zdrowe i smaczne. Nie zdążyłam wszystkich wypróbować. Z czasem może odważę się upiec prawdziwy chleb w piekarniku. Kiedyś przez kilka lat prawie codziennie piekłam chleb w automacie do chleba (aż się popsuł).
Żeby nie było tak słodko powiem wam, że jest coś co mnie denerwuje w tak wydanych przepisach, nie tylko w tej książce. Niestety często książki kulinarne są zbyt ciasno zszyte przez co nie można ich swobodnie położyć i zerkać podczas gotowania. Radzę sobie przyciskając je czymś ciężkim, ale jest to bardzo nieporęczne.
Julita Bator daje do myślenia i pomaga wprowadzić dobre nawyki, po przeczytaniu jej książek inaczej patrzy się na jedzenie.
Julita Bator, autorka tych obu książek zainteresowała się zdrowym jedzeniem, gdyż jej dzieci bardzo chorowały. Metodą prób i błędów oraz wnikliwej obserwacji doszła do wniosku, że problem tkwi w pożywieniu, które choć z definicji zdrowe, ma w sobie sporą ilość chemii. Sama godzinami analizowała skład produktów na sklepowych półkach, po czym wybierała ten bez szkodliwych dodatków, a jeśli takiego nie znalazła zastanawiała się jak może go sama przyrządzić. Często zadaje pytanie jak bez tego produktu radzili sobie nasi dziadkowie; czy rzeczywiście ten składnik jest niezbędny do życia? Autorka nie proponuje jakiejś konkretnej diety, co dla mnie jest wielką zaletą. W zamian uczy wybierać pełnowartościowe produkty bez sztucznych dodatków. Jemy to, co lubimy, byle z pewnego źródła. Dotychczas myślałam, że odżywiam się w miarę zdrowo, ale i tak znalazło się coś do poprawki. Najtrudniej jest mi się rozstać z batonami, próbowałam już kilka razy. Odkąd przeczytałam tę książkę (około miesiąc :)) nie jem ich. Świadomość co może się tam kryć jest mocniejsza od zachcianki, którą rekompensuję zwykłym kakaem (niegranulowanym).
W książce znajdziemy ciekawe dodatki pomocne w rozszyfrowaniu składu na opakowaniu np. tabela z wyjaśnieniami symboli i informacją na co mogą szkodzić. W wyborze świeżych warzyw sezonowych pomoże nam tabela z wypisanymi miesiącami wzrostu danego gatunku. Na zakończenie każdego rozdziału znajdziemy kilka podstawowych przepisów na własny zamiennik niezdrowych produktów.
Julita Bator nie koloryzuje, zdaje sobie sprawę jak trudno przekonać dziecko, że cola i chipsy nie są niezbędne do życia. Z humorem opisuje swoje podejście do tematu. Niestety aby znaleźć jedzenie bez chemii trzeba zadać sobie trud, ale gdy już przetrze się szlaki i wyrobi dobre nawyki nie jest tak strasznie jak się na początku wydaje. Zdarza się, że jedzenie bez groźnych dodatków jest trochę droższe, ale za to oszczędzamy na lekach. Zauważyłam też, że szybciej najadam się produktami bez chemii, więc nie muszę ich kupować tak dużo jak zwykłego jedzenia. Koleżanka poleciła mi regionalny sklep Świeże na talerze, w którym składam zamówienie na świeże produkty (niektóre z nich są produkowane dopiero po złożeniu zamówienia) bez zbędnych dodatków później już tylko czekam na kuriera.
Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy.
To druga książka Julity Bator, w której zamieszcza przepisy na zdrowe dania. Przy liście produktów podaje informacje jakich substancji lepiej unikać. Większość przepisów jest trochę pracochłonna, więc u nas na pierwszy ogień poszły szybkie i łatwe przekąski i słodycze.
Książkę miałam z biblioteki, ale chyba ją sobie kupię, gdyż proponowane potrawy są zdrowe i smaczne. Nie zdążyłam wszystkich wypróbować. Z czasem może odważę się upiec prawdziwy chleb w piekarniku. Kiedyś przez kilka lat prawie codziennie piekłam chleb w automacie do chleba (aż się popsuł).
Żeby nie było tak słodko powiem wam, że jest coś co mnie denerwuje w tak wydanych przepisach, nie tylko w tej książce. Niestety często książki kulinarne są zbyt ciasno zszyte przez co nie można ich swobodnie położyć i zerkać podczas gotowania. Radzę sobie przyciskając je czymś ciężkim, ale jest to bardzo nieporęczne.
Julita Bator daje do myślenia i pomaga wprowadzić dobre nawyki, po przeczytaniu jej książek inaczej patrzy się na jedzenie.