W podróży czas się nie dłuży. Wpis gościnny.

20:50

Zapraszam na pierwszy wpis gościnny. Autorką tekstu i zdjęć jest A. Lipińska.

Są takie sklepy dla dzieci, w których aż żal czegoś nie kupić. Trafiłam do takiego miejsca i prawie od razu udałam się do półki z książkami, bo tych nigdy za dużo. Spośród wszystkich pozycji jedna się wyróżniała - była ogromna. Wzięłam ją do ręki i na szybko przejrzałam. Była to książka obrazkowa pt. „W podróży czas się nie dłuży” autorstwa L’Arronge Lilli,
pomyślałam sobie, że to strzał w dziesiątkę, ponieważ od dawna nosiłam się, z zamiarem sprawdzenia, czy tego typu książki przypadną do gustu mojemu dwulatkowi. W zasadzie już podczas pierwszego wspólnego oglądania wiedziałam, że książka stanie się hitem w naszym domu. Miałam rację, bo przez około dwa tygodnie syn kilkanaście razy dziennie prosił mnie, o wspólne oglądanie i opowiadanie historii. Uważam, że sam pomysł książek, w których na każdej stronie odnaleźć można tych samych, znanych nam bohaterów jest genialny. Niestety ten wpis nie będzie dotyczył plusów i minusów obrazkowych historii. Moim zdaniem będzie on o czymś znacznie ważniejszym, tzn. o ukrytych na pierwszy rzut oka „treściach”, przekazywanych naszym dzieciom.
            Podczas drugiego oglądania książki, zauważyłam trochę stresujące mnie fragmenty ilustracji. Pierwsza niepokojąca scena to: chłopiec, który z uśmieszkiem próbuje podpalić dziewczynce włosy. W myślach błagałam mojego syna, żeby tego nie zauważył, bo bałam się, że będzie mi trudno przekonać go, że takie zachowanie może być bardzo niebezpieczne. Na szczęście omijał ten fragment przez bardzo długi czas. Drugim elementem, który mnie zaniepokoił a jednocześnie bardzo zdziwił, był motyw syreny uwodzącej marynarza (swoją drogą syrena przedstawiona jest moim zdaniem w sposób niezwykle odpychający i trochę straszny). Trzecia scena, jest dla mnie wciąż niejednoznaczna. Panie imprezujące na pontonie w kształcie łabędzia. Z jednej strony nie mam nic przeciwko kobietom w strojach kąpielowych w książkach dla dzieci. Jednak z drugiej strony przedstawianie ich z kieliszkami do picia drinków alkoholowych (oczywiście obrazek nie może jednoznacznie wskazywać, że w kieliszkach jest alkohol, natomiast kształt naczyń zdecydowanie to sugeruje), jest już dla mnie nieco problematyczne. Pomimo wszystko uważałam, że to nie są wystarczające powody, aby zabrać synowi książkę, która go niezwykle wciągnęła i bawiła.
            Pewnego dnia (po około 2 miesiącach regularnego oglądania książki) zobaczyłam coś co mną wstrząsnęło. Postać diabła w książce dla dzieci mnie zmroziła. Daleko mi do osoby, która na każdym kroku widzi szatana i wszędzie doszukuje się płynących z jego strony zagrożeń. Jednak tak nieoczywiste wkomponowanie postaci diabła w książkę dla dzieci, jest dla mnie jednoznacznie niebezpieczne. Nie znam motywów robienia tego typu rzeczy, mogę się ich jedynie domyślać. Dla mnie powodem dla którego autor to zrobił, jest chęć oswajania z symboliką okultystyczną. Mój syn nigdy o tego diabła nie zapytał, może go nie zauważył. Niepokoi mnie jednak to, że podświadomie przez tak długi czas postać diabła mogła w jego umyśle wiązać się ze śmiechem, zabawą, fascynacją; bo to wszystko towarzyszyło mu podczas oglądania „W podróży czas się nie dłuży”. Byłam tym wszystkim przerażona. Zabawki i książki dla dzieci nie powinny u nikogo budzić lęku ani u dzieci, ani u dorosłych.

            Długo zbierałam się do napisania tego tekstu, bo zastanawiałam się jak opisać coś, co dla mnie jest niezwykle ważne, ale jednocześnie bardzo osobiste. Uznałam jednak, że należy ostrzegać przed takimi rzeczami. Przekazy podprogowe to chyba najgroźniejsza forma manipulacji, ponieważ z założenia nie powinno się ich wykryć. Postać diabła tak subtelnie wkomponowana w ilustrację książki dla dzieci, moim zdaniem jest przykładem takiej manipulacji. Skoro nie dałam rady ochronić mojego dziecka przed tym niebezpieczeństwem, to chciałabym chociaż innym uświadomić, z czym wiąże się zakup w/w tytułu. 

Może spodoba Ci się również

13 komentarze

  1. Mamy tą książke i ją uwielbiamy (ostatnio sięgalismy po nią we czwartek). Jest świetna! Osobiście nic okultystycznego w niej nie widzę. Diabła nie pamiętam (musze go poszukac, może dlatego go nie pamiętam, bo moja córeczka najbardziej lubi początkowe kartki, gdzie np. ochroniarz wyglada jak Oficer X z Pingiwnów).Osobiście dziecko musi zobaczyc, że jest dobro i zło. Mozna tu do zła nawiązać. Poza tym wizerunek diabła tez jest w kulturze ludowej - np. wśród koledników (temat na czasie za chwilę) zawsze jakiś Czort był. Co do alkoholu- w realnych wakacyjnych sytuacjach tak własnie to wygląda. Można z dzieckiem porozmawiać... Będzie w hotelu all inclusive, to się napatrzyna drinki z palemkami... My alkoholu nie pijemy, drinki i wino bezalkoholowe tak. Takich wizerunków jest więcej- wystarczy uwaznie przyjrzeć się na makietach plazowych, lunaparkowych i innych wakacyjnych na wystawie klocków Lego. Co do syren- odsyłam do basni. Tam zawsze syreny podkochiwały się w marynarzach, żeglarzach i księciach. Myśmy na pewno nawiązywały tu do baśni z Wielkiej Księgi Baśni (patrz, chce dac buziaka!).Książkę polecam. Nawet ostatnio polecałam ją swoim czytelnikom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za naiwne podejście do tematu!!!!

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o wizerunek tego diabełka to nie przesadzajmy. Przecież od małego powinno się dziecku tłumaczyć że na świecie jest dobro i zło, że oprócz Pana Boga jest też Diabeł, który kusi i podpuszcza, zwykle jest niewidoczny i stoi w cieniu, i że zawsze trzeba być czujnym i na niego uważać. Lepiej żeby dziecko dowiedziało się o tych sprawach w sposób rzetelny i prawdziwy od swoich rodziców niż jakoś opacznie z filmów czy od kolegów.

      Usuń
    3. To nie jest diabełek tylko diabeł, jestem przeciwna infantylizacji takich rzeczy. ,,Lepiej żeby dziecko dowiedziało się o tych sprawach w sposób rzetelny i prawdziwy od swoich rodziców niż jakoś opacznie z filmów czy od kolegów." jak najbardziej się z tym zgadzam ale taka książka nie stanowi rzetelnej pomocy.

      Usuń
    4. Diabełek dlatego że rozmawiamy o książce dla dzieci. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego taka książka nie może być okazją do rozmowy na te tematy. Wręcz przeciwnie właśnie w takiej trochę zabawnej formie można zasygnalizować dziecku, że istniej też zło i kuszenie przez taka niewidoczną istotę jak diabeł i potraktować to jako okazję do wprowadzenia do tematu i rozmowy w późniejszym okresie. A chowanie książek i zakazywanie ich oglądania uważam za bezsensowne a wręcz szkodliwe. Dzieci wcześniej czy później zetkną się w różnej formie z różnymi diabełkami, czartami i innymi takimi. Dlatego lepiej żeby dowiedziały się o tym we właściwy sposób od rodziców np. oglądając książeczki i słuchając ich objaśnień.

      Usuń
    5. Nie powinno się zdrabniać imion i nazw w rozmowie z dziećmi (nie tylko w temacie religii). Odradzam mówienia Diabełek, Bozia Jezusek itp. później trudno to wyprostować. Tak na marginesie polecam ,,Listy starego diabła do młodego" CS Lewisa.

      Usuń
  2. Przyjrzałam się temu cieniowi... Kurcze, mamy tą książkę 2 lata, często oglądamy i tu taka checa... nigdy tego nie widziałam. Myślałam o narciarzu w czapce z rogami...

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny artykuł. Jestem ciekawa ile jeszcze takich postaci znajdzie się w tej książce, bo na pierwszej ilustracji diabłów jest dwóch, jeden cień, a drugi narciarz z rogami, co też w tej sytuacji jest zastanawiające.

    OdpowiedzUsuń
  4. My też mamy tą książkę. Też na początku się nią zachwyciłam. Córeczki bardzo ją lubią i potrafią spędzać długie chwile zadając sobie zagadki. I o ile impreza na łabędziu i syrena mi nie przeszkadza - są to sytuacje życiowe, które mogę spokojnie dzieciom wytłumaczyć, gdyby zaszła taka potrzeba (tak jak biblijne opowiadanie o próbie uwodzenia Józefa w Egipcie. Biblia zawiera sporo scen niemoralnych). Mam trochę starsze dzieci i pewne tematy już przerabialiśmy. Jednak dostrzeżona po przynajmniej kilku miesiącach postać diabła - czy raczej jego cień - trochę nas zmroziła. Książki jednak nie usunęliśmy. Za każdym razem jednak, gdy dzieci ponownie po nią sięgają zastanawiam się co w tej sytuacji powinniśmy jako rodzice zrobić. Wyrzucić, zamalować (choć uczymy, że po książkach nie piszemy) czy zostawić. A co autorka zrobiła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłam książkę z naszej domowej biblioteczki. Syn pytał o nią, ale powiedziałam mu zgodnie z prawdą, że nie chcę, żeby ją oglądał, bo znalazłam tam niepokojące mnie treści (naturalnie użyłam trochę innych zwrotów;))

      Usuń
  5. Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo dziękuję Makulka za ten wpis!

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo dziękuję Makulka za ten wpis!

    OdpowiedzUsuń

Facebook

Instagram